Wczoraj był Dzień Dziecka.
Ponieważ Aśka chodzi do punktu przedszkolnego (bez opłat), a nie do typowego przedszkola, jak jest planowana jakaś impreza to każdy musi przynieść jakieś picie i słodycze. Czy próbowaliście kiedyś ustalić z dzieckiem przed wejściem do sklepu, co kupicie? Z naszą córką wystarczy w drodze do sklepu ustalić jaki sok kupujemy, co do słodyczy trzeba sie dłużej zastanowić. Ale jak już podjęła decyzję, w sklepie było tylko "gdzie sok jabłkowy, gdzie pianki?". Na nic innego nie spojrzała i gotowa była wyjść. Naprawdę jak mamy mało czasu, czy nawet z ciekawości, warto zrobić taki eksperyment z dzieckiem. Mnie się bardzo spodobał.
Co do samego święta dzieci, nie będę się chyba rozpisywać, bo dla mojej córki święto było już tak od soboty, bo wtedy dostała od moich rodziców rower, babcia jeszcze wydziergała na szydełku poncho. W poniedziałek była z mamą w sklepie i naciągnęła ją na lalkę tak a'conto dnia dziecka a wczoraj dostała jeszcze spódnicę od cioci, plecak słodyczy od wujka i taką matę do pisania wodnym flamastrem od drugich dziadków. A na dokładkę dziś naciągnęła nas na "fryty". Tydzień Dziecka? Zaa moich czasów niemożliwe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz