czwartek, 26 maja 2011

norma

Panna nam ożyła. Antybiotyk robi swoje. Widać, że młoda jest osłabiona, bo wieczorem pada spać bez zbędnych dyskusji, śpi do ósmej, czyli już osiągamy standard. W weekend, jak jeszcze miała gorączkę, to nawet o piątej wstawała, pomijając nocne pobudki na przebranie się i pić. Chodziliśmy na rzęsach, bo młoda od dawna przesypia noce. Dzisiaj nawet zaczęła trochę lepiej jeść. W weekend jedziemy do moich rodziców, babcia już planuje, co ugotować wnuczce. po tygodniu choroby tyłek ma o połowę chudszy, babcia się załamie. W domu laska jada średnio, jak jesteśmy u dziadków standardowo zjada przez weekend dwa konie z kopytami i uprzężą. Może po prostu nie chce obciążać nam budżetu domowego a dziadków na bezczela obżera? Zawsze to jakiś pomysł, nasze dziecko jest bardzo oszczędne. Spytana, co chce dostać na Dzień Dziecka, powiedziała że paczkę kolorowych żelków. Po co żeśmy jej zamawiali prezent???

poniedziałek, 23 maja 2011

kuj...

W niedzielę było lepiej, mimo wszystko dziś poszliśmy do lekarza. Od lekarza trafiliśmy do CZD na badania. Powiedziałem Asi, że będzie miała pobieraną krew. Już nie pamiętała, jak to jest, bo jak była malutka takich badań miała całą masę. Miała oczywiście mnóstwo pytań, czy będzie bolało, czy będę z nią w gabinecie, jak pani jej będzie robić "kuja" igłą... Trochę się bałem, jak to będzie, ale była dzielna. Oczywiście płakała, ale nie aż tak bardzo. Wytłumaczyliśmy jej, że taki "kuj" to rana wojenna i powód do dumy. Co prawda mama po ostatnim pobycie w szpitalu ma dwie takie rany wojenne, ale jedna też jest ważna. Potem poszliśmy z wynikami jeszcze raz do lekarza i musiała pokazać panu doktorowi swoją ranę. Powiedziała, że bolało tylko trochę. Jaki jest plus chodzenia do lekarza mężczyzny z dziewczynką? A taki, że przed facetem się popisuje i go podrywa. Od razu zdrowsza. Poza tym doszliśmy do wniosku, że całą chorobę i "złą krew" zabrał "kuj",bo od razu humor się poprawił po pobraniu. Tylko siły opadły, bo jak się tam błąkaliśmy po CZD to nóżki i brzuszek bolały z wysiłku i musiałem ją nosić na rękach.
Te ostatnie dni to spora huśtawka. Najbardziej wczoraj i dziś, bo wcześniej źle się czuła i nie schodziła z kolan. Wczoraj i dziś już było inaczej, bo jak tylko spadała jej temperatura, to humor się poprawiał i była naprawdę fajna, a potem tak z sekundy na sekundę wszystko się waliło- był płacz i "przytulić do mamy..."
Mamy nadzieję, że po dziś przepisanych lekach będzie już tylko lepiej

sobota, 21 maja 2011

gorączka

Chyba nie ma nic gorszego w domu, niż chore dziecko. Właśnie mamy za sobą dwa dni i dwie noce walki z gorączką. Młoda jest rozdrażniona, płaczliwa, awanturnicza, obrażalska i strasznie biedna. Jak ma kryzys to leży na mamie i się trzęsie z zimna. Nie je, trochę pije, nic jej się nie chce. Naprawdę żal patrzeć na tę naszą małą kupkę nieszczęścia. Dobrze byłoby w tym wszystkim wiedzieć, co jej jest. Lekarz kazał obserwować a my od wczoraj żyjemy od Ibufenu do Ibufenu. Objawów nie przybywa. Jakoś wcale nam te obserwacje nie zmieniają obrazu sytuacji. Chyba będziemy w niedzielę szukac lekarza. bo żal patrzeć jak się maluch męczy.

środa, 18 maja 2011

krówki

Nie mamy wanny, tylko prysznic. Dlatego chodzimy z Aśką na górę, do dziadków, żeby ją wykąpać. Weszło już w zwyczaj, że jak się wybieramy na górę to ktoś rzuca hasło- kto pierwszy na górze, ten dostanie od babci krówkę. A babcia ma krówki z firmy WAWEL, na których są zawsze jakieś złote myśli. Dzisiaj znalazła napis "entliczek, pentliczek, krówek słoiczek". Niewiele myśląc Młoda dorzuciła- "na kogo wypadnie, ten grubszy będzie". Potem zmieniła lekko treść i przez cały wieczór było "entliczek, pentliczek, krówek słoiczek, na kogo wypadnie, ten większy będzie". Zgodnie z wyżej wyznawaną zasadą dopominała się o dużo krówek, nie przyjmując do wiadomości, że wolelibyśmy, żeby była duża od mięsa i innych wartościowszych rzeczy niż krówki. Wartości odżywcze takiej krówki są na pewno nieocenione.

ENTLICZEK, PENTLICZEK....

wtorek, 17 maja 2011

nareszcie w domu

No to mam moje baby obie w domu. Starsza pojechała dziś do szpitala, po południu ją odebrałem. Czuje się dobrze. Córeczka, co prawda od trzech dni opowiada coś o spaniu z babcią, ale jakoś nie dochodzi to do skutku. Rano, jak się obudziła, zdziwiła się trochę, że nie ma babci (tak jak wczoraj, kiedy odwoziłem żonę), potem dopiero zauważyła, że nie ma mamy. Trochę opowiadała w ciągu dnia, że chce do mamy, ale nie było już tak jak wczoraj. Wczoraj mocno przeżyła pójście mamy do szpitala. Później nie chciała się już od niej odkleić. Dzisiaj było już bardziej "typowo". Dorośleje nam dziewczyna, nawet w trudnych sytuacjach.

poniedziałek, 16 maja 2011

córeczka mamusi

Zawiozłem dziś żonę do szpitala. Trzy godziny nudów w kolejce do Izby Przyjęć i nic. Nie przyjęli jej. Jutro powtórka z rozrywki, podobno na pewno ją przyjmą. Nic nie załatwiliśmy- ani w szpitalu, ani w pracy. Jutro będzie podobnie, pojutrze może będę musiał zostać z nią w domu, nie wiadomo jak się będzie czuła. Tylko Aśka się ucieszyła z naszego powrotu. Przy okazji mi też się dostało trochę miłości od niej. Zawsze taka córeczka mamusi- tylko mamę kocha, do mamy się przytula i za mamą tęskni. A dziś- uwiesiła mi się u nogi i mówi- Teskniłam za tobą tatusiu. Oczywiście najpierw ten tekst poszedł do mamy. Wieczorem się już wykłócała, że jest cała mamy a nie moja. Musiałem ją przekonać, że jak mnie dusi i jak się wygłupiamy to jest bardziej moja. W końcu to po mnie skacze i ze mną się siłuje. Jak się kładę na łóżku i mówię, że będę odpoczywał i nie wolno mi przeszkadzać, naszemu dziecku natychmiast zapalają się diabełki w oczach i wskakuje mi na brzuch. Wtedy zaczynają się harce. Łaskawie się zgodziła. Córeczka mamusi!!!! A wszyscy mówią, że córeczki są takusiowe... Ciekawe które?

sobota, 14 maja 2011

jednak jedynaczka

Okazuje się, że Aska jednak przez jakiś czas pozostanie jedynaczką. Nasze następne dziecko się nie rozwija, nawet badania nie pokazują, że jest. Lekarze postanowili położyć żonę do szpitala i usunąć to coś, co miało być naszym kolejnym dzieckiem. Młoda jeszcze o tym nie wie, nie bardzo wiemy, jak jej powiedzieć, że mama idzie do szpitala. A to już w poniedziałek. Nawet nie wiemy, jak długo będzie w szpitalu. Powiedzieli, że to zabieg jednodniowy. Jednodniowy to znaczy, że dziś wchodzi i dziś wychodzi, czy jednodniowy to 24 godziny?

Trochę szkoda, że młoda będzie jedynaczką, gołym okiem widać, że brakuje jej rodzeństwa. Z drugiej strony różnica wieku byłaby na tyle duża, że przez jakiś czas dzieciaki nie miałyby wspólnego języka. Na pewno byłoby ciężko na początku. Nic... stalo się, nie mamy na to wpływu. Już się nauczyliśmy, że są sprawy, z którymi nie da się walczyć.

piątek, 13 maja 2011

dlaczego?

Ciekawe, kiedy u małego człowieka kończy się etap „dlaczego?”. Zazwyczaj mówi się, że w życiu dziecka przychodzi taki moment, kiedy zaczyna pytać, czyli zaczyna się okres nieustającego „dlaczego?”. Jakoś tylko nie odnotowałem, kiedy ten okres się kończy. Ja już jestem na takim etapie, że wydaje mi się, że ten okres jest od zawsze i zaczynam tracić nadzieję, że kiedyś może być inaczej. Dzisiaj w kąpieli mydliła sobie kolano, żeby zmyć siniaki. Kiedy żona jej powiedziała, że to nie pomoże, spytała- dlaczego? Bo to siniak, musi się zagoić- dlaczego? Bo siniak dopiero jak się zagoi, to zniknie. Ale jak masz pieprzyk na kolanie, to on się nie da zmyć- dlaczego? Bo on jest już na twoim kolanie na zawsze- dlaczego? Bo się do ciebie przyzwyczaił, tak jak znaczek, który masz na pupie- dlaczego mam znaczek na pupie? Pomyślałem „jeszcze jedno dlaczego i ją utopię”. NIECH MI KTOŚ POWIE, JAK TO DŁUGO JESZCZE MOŻE TRWAĆ!!!!

czwartek, 12 maja 2011

Tatoooo!!!!

Tatoooo... idę się bawić w piaskownicy.... Tatoooooo.... pobaw się ze mną. Tatooooo.... mama mi pozwoliła, żebym zdjęła bluzę. Tatoooo.... chodź ze mną. Tatooo... zbieraj ze mną kwiatki. Tatoooo... Tatooooo... Tatooooo.... Zastanawiam się czasami, jaką cierpliwość muszą mieć osoby, które cały dzień są z dzieckiem. A nauczycielki, przedszkolanki? Obłęd

wtorek, 10 maja 2011

mały diabełek

Nasza córka jest postrzegana przez innych jako śliczne, mądre, dobrze wychowane dziecko. Na pierwszy rzut oka wszyscy się nabierają. Jak poszła do obecnego przedszkola, panie długo nie chciały wierzyć, że ten piękny blond aniołek może krzyknąć, czy się zezłościć. Panie mają taką planszę, gdzie nalkejają dzieciom w ramach oceny słoneczka albo chmurki. Aśka od góry do dołu ma same słoneczka.
Nasze dziecko to taki typowy "tyranus domowus", czyli płacze, wrzeszczy i szantażuje tylko domowników. Najchętniej zagłębia się w rozmowach w tematy bąków i kupy. I jak to powiedzieć ludziom? Jak by się człowiek nie starał i tak nikt w to nie uwierzy. I co się stało wczoraj? Otóż wczoraj pani straszyła Aśkę chmurką!!! Możliwe? Możliwe, w końcu chodzi do tego przedszkola od września. Zakumplowała się z taką dziewczynką, która ma tak "zgubny" wpływ na Aśkę, że tylko patrzeć, kiedy na tablicy pojawi się pierwsza chmura... A co na to mądrzy rodzice? BAAAAAARDZO się cieszymy, bo do tej pory słyszeliśmy tylko, że młoda jest za delikatna i nie poradzi sobie w gronie rówieśników. Jeszcze zobaczymy, cha... cha

poniedziałek, 9 maja 2011

straż pożarna

Dzisiaj córeczka była z babcią u strażaków. Po sąsiedzku ze strażą pożarną jest biblioteka, w której pani miała czytać bajki. Dziewczyny poszły, wysłuchały "instrukcji obsługi", czyli jak się zachować podczas pożaru a potem było zwiedzanie remizy. W samochodzie się pannie nie bardzo podobało, bo za głośno robił "ijo- ijo", ale lanie wody z węża strażackiego HIT. Dwa razy podchodziła, żeby lać wodę. Dzieci bylo mnóstwo, chyba nikt się nie spodziewał takiego zainteresowania tematem.

piątek, 6 maja 2011

nie ja

Jak to jest, że dziecko bardziej słucha się obcych niż swoich? Pewnie tak samo jak z dorosłymi, najtrudniej przyjmować dobre rady od najbliższych. Ale do czego zmierzam? Ano do tego, że w przedszkolu, jak pani każe sprzątać zabawki, to dzieci sprzątają. W domu jak powiesz, żeby sprzątało, to mówi "nie". Jak spytasz, kto w przedszkolu sprząta, to mówi "nikt". Jak spytasz, kto posprząta w domu, to mówi "nie ja". Musisz zagrozić, że wyrzucisz wszystkie zabawki, które leżą nie na swoim miejscu. wtedy zaczyna się histeria. Może dałoby się to załatwić polubownie? Może tak, ale na to jeszcze nie wpadliśmy. Ma ktoś jakieś pomysły do wykorzystania?

środa, 4 maja 2011

Ufff.....

Nareszcie normalny dzień, córka poszła do przedszkola po długim weekendzie. Troche się nie mogliśmy tego doczekać. Aśka przez te kilka dni już w domu szalała. Widać było, że się nudzi. W końcu co to za atrakcja taki ojciec, którego połamały korzoni i matka we wczesnej, męczącej ciąży... Zazwyczaj nie chce iść do przedszkola, bo... (i tu następuje odpowiednia lista żalów) a później nie chce wracać do domu, bo sie nie dobawiła. Ale prawda jest taka, że z nami sie nudzi. Żona mówi, że wydawało jej się, że przedszkola są po to, żeby dorośli mogli pracować a przedszkola tak naprawdę są po to, żeby dzieci miały kontakt z rówieśnikami i żeby się miały gdzie wyszaleć. Młoda nie ma w domu rówieśników, od samego początku wiedziała, jak się manipuluje dorosłymi a do dzieci miała zawsze duży dystans. Widać było, że ciągnie ja do dzieci ale już się trochę ich bała. Jak ktoś koło niej za głośno krzyknął, albo za szybko przebiegł, Aśka zamieniała się w przestraszony słup soli. Wysłaliśmy ją wtedy do sali zabaw, która też oferowała zajęcia dla maluchów. Chodziła tam dwa razy w tygodniu, ale dopiero teraz, jak chodzi codziennie, widać efekty. Już się oswoiła z sytuacją, z dziećmi, paniami, zajęciami i naprawdę jest fajnie. Otworzyła się. Dalej jest tak, że woli dorosłych. Nawet kiedyś przyszła do nich pani psycholog, która miała się przyjrzeć dzieciom, ale Aśka tak ją zagadywała, że chyba pani nie miała szans na obserwację. Tak sobie myślę, że moja żona chodziła do zerówki, bo wcześniej babcia się zajmowała nią i siostrą. Aśka poszła do sali zabaw jak miała niewiele ponad dwa lata a już były kłopoty z integracją. Jaki byłby z niej dzikus, jakby zaczęła dopiero od zerówki?

wtorek, 3 maja 2011

dorosłość

I kto by pomyslał, że nasza córka już chodzi na proszone obiady. SAMA. Aśka uwielbia ryby a ulubiony wujek łowi. Kiedy wujek złowi jakieś ryby, ciocia je smaży a młoda się obżera. Wczoraj wujek wrócil z "łowów" i zaprosili Aśkę na dziś na obiad. Dzisiaj ciocia przyjechała po honorowego gościa i pojechały. Córeczka była szczęśliwa i nie ma jej już trzy godziny...

poniedziałek, 2 maja 2011

wychowanie

Wiem, za czasów naszego dzieciństwa inaczej wychowywało się dzieci. Oczywiście nie pamiętam początku, ale wiem, że nie dyskutowało się z obcymi ludźmi a to co powiedział dorosły należało wykonać i już... Jak powiesz dzisiejszemu dziecku: nie rozkazuj, to ono w najmniej oczekiwanym momencie powie Ci to samo. Jak powiesz, że ma zjeść śniadanie, obiad, cokolwiek- to ono na siłę będzie Ci wpychać do ust żelka, cukierka, czy chipsy. Ewentualnie jak nie chcesz tego jeść, zasypie Cię milionem "dlaczego?". No właśnie, dlaczego jeżeli nie chcemy, żeby dziecko się nas bało- ono uważa że między dziećmi a dorosłymi jest równouprawnienie? Małe inteligentne, wyszczekane potwory zaczynają nami rządzić. A psychologowie dalej twierdzą, że z dziećmi trzeba rozmawiać, tłumaczyć. Tylko że jeżeli rozmawiamy i tłumaczymy to ono jest głuche. Jak jest głuche, to podnosimy głos. Jak podnosimy głos, to ono się denerwuje. Jak ono się denerwuje to okazuje się, że to już przemoc w rodzinie. Wiecie co? Im więcej się o tym mówi i pisze, tym bardziej później mamy agresywne nastolatki i dorosłych. Pozwalamy sobie bardziej wejść na głowę niż nasi rodzice. W obecnych bajkach nie na mowy, żeby ktoś kogoś zabijał. Nawet ukrywamy przed dziećmi to, że ktoś umiera albo, że zabijamy zwierzęta, żeby je później zjeść. Może czas już zejść na ziemię i wrócić do Andersena i braci Grimm? Może wtedy nasze dzieci dłużej będą dziećmi a potem zostaną wrażliwymi dorosłymi?
Moje pokolenie wychowało się na Bolku i Lolku, gdzie pali się papierosy, pije i strzela (Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie). Zapomniałem- jeszcze się kradnie i bije. Fenomen- obecne nastolatki są bardziej agresywne, niż my, chociaż w dzisiejszych bajkach jest tolerancja, dzieci na wózkach inwalidzkich, różny kolor skóry i recykling. Czy ktoś mi wytłumaczy ten obłęd?

niedziela, 1 maja 2011

Papież

Aśka dzisiaj przyniosła z kościoła zdjęcie Jana Pawła II. Strasznie dumna, że ksiądz jej dał zdjęcie. Bardzo przeżywa chodzenie do kościoła i Bozię. W kościele spotyka koleżankę z przedszkola i nie wiem, czy to nie jest najważniejsze. Dodatkowo babcia była na dwudniowej pielgrzymce i też przywiozła jej zdjęcie papieża. "Wujek Dziadek Papież" bardzo jej się podoba. Pytała, czy wujek dziadek lubi dzieci, oglądała go w telewizji i bardzo dyskutowała z babcią na temat życia papieża. Nawet się z babcią umawiała, że będzie się modlić do wujka dziadka o zdrówko dla siebie, dzidziusia, mamy, taty... Już się nawet dziewczyny umówiły, że jak obecny papież przyjedzie do Polski, to obie się do niego wybiorą.