poniedziałek, 2 maja 2011

wychowanie

Wiem, za czasów naszego dzieciństwa inaczej wychowywało się dzieci. Oczywiście nie pamiętam początku, ale wiem, że nie dyskutowało się z obcymi ludźmi a to co powiedział dorosły należało wykonać i już... Jak powiesz dzisiejszemu dziecku: nie rozkazuj, to ono w najmniej oczekiwanym momencie powie Ci to samo. Jak powiesz, że ma zjeść śniadanie, obiad, cokolwiek- to ono na siłę będzie Ci wpychać do ust żelka, cukierka, czy chipsy. Ewentualnie jak nie chcesz tego jeść, zasypie Cię milionem "dlaczego?". No właśnie, dlaczego jeżeli nie chcemy, żeby dziecko się nas bało- ono uważa że między dziećmi a dorosłymi jest równouprawnienie? Małe inteligentne, wyszczekane potwory zaczynają nami rządzić. A psychologowie dalej twierdzą, że z dziećmi trzeba rozmawiać, tłumaczyć. Tylko że jeżeli rozmawiamy i tłumaczymy to ono jest głuche. Jak jest głuche, to podnosimy głos. Jak podnosimy głos, to ono się denerwuje. Jak ono się denerwuje to okazuje się, że to już przemoc w rodzinie. Wiecie co? Im więcej się o tym mówi i pisze, tym bardziej później mamy agresywne nastolatki i dorosłych. Pozwalamy sobie bardziej wejść na głowę niż nasi rodzice. W obecnych bajkach nie na mowy, żeby ktoś kogoś zabijał. Nawet ukrywamy przed dziećmi to, że ktoś umiera albo, że zabijamy zwierzęta, żeby je później zjeść. Może czas już zejść na ziemię i wrócić do Andersena i braci Grimm? Może wtedy nasze dzieci dłużej będą dziećmi a potem zostaną wrażliwymi dorosłymi?
Moje pokolenie wychowało się na Bolku i Lolku, gdzie pali się papierosy, pije i strzela (Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie). Zapomniałem- jeszcze się kradnie i bije. Fenomen- obecne nastolatki są bardziej agresywne, niż my, chociaż w dzisiejszych bajkach jest tolerancja, dzieci na wózkach inwalidzkich, różny kolor skóry i recykling. Czy ktoś mi wytłumaczy ten obłęd?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz